Oblicza pychy, czyli pycha nie jedno ma imię

grey full-face mask

Politycy, którzy chcą układać nasze życie, decydować za nas. Politycy, dziennikarze, publicyści, celebryci i księża mówiący jak mamy żyć, co robić i czego pod żadnym pozorem nie robić. Samozwańcze autorytety, populiści i demagodzy potrafiący odrzucić, zdewastować i skazać na zapomnienie i zniewagę dorobek ludzkości liczący kilka-kilkanaście tysięcy lat, dla własnego widzimisię. To ci, którzy uważają siebie za lepszych, mądrzejszych od innych. To ci, którzy zjedli wszystkie rozumy, uznając siebie lub swoją organizację za pępek świata i wyrocznię w dziedzinie dosłownie wszystkiego. Dobrze by było, aby ci, którzy osiągnęli szczyt pychy po prostu spojrzeli w lustro i zobaczyli

Prawdziwa pycha

Ile razy każdy z nas słyszał definicję pychy jako wywyższania się? Pycha, która ma objawiać się w zawyżonej samoocenie, nadmiernej wierze we własne siły i własne zdolności sprawcze czy poznawcze, co na końcu prowadzi do odrzucenia Absolutu – samego Boga. Sprowadzanie pychy do takiej wizji wydaje się spłycać to czym naprawdę ona jest. W tym rozumieniu, bawiąc się w kazuistykę, to buta. Słownikowo właśnie buta oznacza „zbytnią pewność siebie”, a pycha „wysokie mniemanie o sobie” (SJP PWN). Ta subtelna różnica pozwoli ustalić, że buta to pierwsze oblicze pychy.

Szukając dalej, można natknąć się na źródło pychy – to moment, w którym człowiek przestaje słuchać. To niesłuchanie wyraża się poprzez ignorancję, odwracanie głowy, oderwanie od rzeczywistości, próbę zagłuszania i deprecjonowania, ale nade wszystko chęć zakazywania wszystkiego z czym człowiek się nie zgadza. „Zagrożenie ideologiczne” – stosowanie tego terminu wobec innych poglądów niż autora, to właśnie pycha, jednocześnie jej drugie i najgroźniejsze oblicze: pycha dewastująca człowieka i świat.

Świat jako walka, czyli zagrożenie ideologiczne

Postrzeganie świata jako walkę, najczęściej dobra ze złem, prawicy z lewicą, burżuazji z proletariatem, wierzących z niewierzącymi, czy tradycji z postępem, jest niezwykle niebezpieczne. Wszystko sprowadza się do tego, że swojego przeciwnika w sporze traktuje się jak wroga lub zagrożenie. Psychologia społeczna tłumaczy taką postawę najczęściej tym, że w pewnym momencie może dojść do syntezy osobowości zbiorowej (w tym przypadku grupy osób o danym światopoglądzie) z osobowością indywidualną. Wtedy zaczyna się myśleć o swoim światopoglądzie i grupie jako o nieodłącznym elemencie własnego ja.

Walka o idee staje się krwawa i brutalna, nie dlatego że „po zapasach ze świnią w błocie zdaje się sprawę z tego, że świnia to lubi” (red. Jażdżewski podczas wystąpienia na UW, 3.05.2019), lecz dlatego, że staje się ona błędnym kołem. Im dłużej się walczy tym łatwiej widzieć w swoim przeciwniku jedynie wroga.

Konieczne jednak staje się znalezienie źródła postaw, które doprowadziły do tego, że osobę o innym światopoglądzie traktuje się jako zło czy nawet osobistego wroga. Odpowiedzią na to jest czarno-białość świata. Każdy kto postrzega świat jako odwieczną walkę dobra i zła, prędzej czy później zaszufladkuje każdy pogląd i każdego jego zwolennika do odpowiedniej kategorii. Świat nie jest jednak czarno-biały, ale wielobarwny i złożony. Gdy jednak ktoś wierzy, że wszystko można ocenić w sposób jednoznaczny i zerojedynkowy to pozostaje pytanie czy stoi po właściwej stronie.

Pychą jest mówienie o zagrożeniu ideologicznym, czyli wyimaginowanym niebezpieczeństwie, które może spaść na ludzi gdy osoby o innym światopoglądzie dojdą do głosu. W ten sposób abp. Marek Jędraszewski wykreował słynną „tęczową zarazę”, a infantylna prawica wyniosła na sztandary „zagrożenie ideologią LGBT”. Ta wyabsolutyzowana forma staje się absurdem po zderzeniu z rzeczywistością i pytaniem „a na czym to właściwie polega”. Jeżeli rzeczywiście macie rację, to naprawdę nie musicie się niczego obawiać! Po prostu powiedzcie, gdzie widzicie zagrożenie i na czym ono polega, bo wtedy będzie można stanąć do debaty.

Formułowanie „zagrożenia ideologicznego” to nie tylko domena jednej ze stron politycznego sporu, ale infantylnego postrzegania świata jako takiego. Pychą jest chęć uciszania swoich przeciwników, odbierania im prawa głosu, prawa do wolności, także wtedy, gdy głoszą kontrowersyjne tezy.

Niezależnie od poglądów, mówienie o prawdzie przy każdej możliwej okazji, w żadnej mierze nie czyni z tego co się mówi prawdy jako takiej. Rzucanie bezsensownych, pustych haseł to zwykła pycha. Ale traktowanie innych poglądów jako zło czy zagrożenie to więcej niż szczyt, to – korzystając z biblijnej metafory – prawdziwa wieża Babel. „Stanięcie w prawdzie” wymaga zejścia na ziemię i zadania sobie pytania czy rzeczywiście stoi się po właściwej stronie.

Po właściwej stronie

Pychą jest przekonanie, że zawsze stoi się po właściwej stronie. Niezależnie od własnego stanowiska, miejsca w grupie, przekonań. Pycha zbiorowa, dotycząca własnej grupy, koloru skóry, poglądów czy religii jest tak samo niebezpieczna jak ta indywidualna. Głosiciele odwiecznej prawdy: populiści, demagodzy, współcześni prorocy, wszechwiedzący dziennikarze, publicyści, komentatorzy, politycy, celebryci i przedstawiciele religii przez całkowity brak pokory stracili już dawno moralny mandat, aby być dla kogokolwiek sumieniem. Samouwielbienie nie tylko dotyczy jednostek, ale przede wszystkim grup społecznych, których członkowie krzyczą o swoim niepodważalnym dziejowym wkładzie w historię, kulturę, myśl społeczną i świat.

Rzucanie pustych haseł – domena demagogów i populistów stała się codziennością. Utrata zaufania do polityków, osób publicznych czy instytucji państwa jest bezpośrednią konsekwencją nie tylko nieodpowiedzialnych osób rządzących, ale końca pokory jako takiej. Próba wydania wyroku na wszystko i wszystkich i brak zrozumienia, że ktoś może myśleć inaczej to wyznacznik, świadczący o upadku.

Nie jest to też nic nowego. W „Dniu Świra” (2002, reż. Marek Koterski) padła słynna kwestia „moja racja jest mojsza niż twojsza”. Ten cytat można wywiesić na sztandary, ale nawet po jawnym ośmieszeniu i wytknięciu absurdalności działań demagogów, ci i ich akolici pozostaną niewzruszeni. To powtarza się ciągle i staje się błędnym kołem. W końcu „Twój ból jest lepszy niż mój”.

Oderwanie od rzeczywistości, czyli pytania bez odpowiedzi

Oderwanie od rzeczywistości to kolejne oblicze pychy. Przekonanie, że nie trzeba słuchać kogokolwiek i odpowiadać na pytania. Politycy czy inne osoby publiczne, którzy zamiast konferencji prasowej wolą zorganizować kolejny milionowy wiec albo skrzętnie mijają odpowiedzi na pytania wyborców czy dziennikarzy, tylko potwierdzają, że na wskroś przesiąknięci są pychą. Polityk powinien mówić otwarcie z czym się zgadza lub nie i w miarę możliwości starać się to uzasadnić. Niezwykłą dojrzałością byłoby też powiedzenie po prostu „nie wiem”.

Jednocześnie to samo dotyczy publicystów i komentatorów, którzy doszukują się w różnych wypowiedziach czy działaniach rzeczy, których po prostu nie ma. Rzucanie fałszywymi oskarżeniami, manipulowanie, wyciąganie zdań z kontekstu, zwyczajne kłamstwo – to niestety codzienność debaty publicznej i naszych mediów.

Jednym z objawów pychy jest także chęć pouczania wszystkich przy każdej możliwej okazji z przysłowiowej „ambony” czy mównicy. Pouczać jest łatwo, ale przekonać i rozmawiać już trudniej. Z mównicy można powiedzieć wszystko, ale gdy padną pytania nie trzeba na nie odpowiadać, ale warto. Zmiana wektora z „ja” na „ty”, z pouczania na wspieranie może zupełnie odmienić to jak patrzymy na rzeczywistość.

Ignorancja problemów, czyli krótkowzroczność

Pycha ujawnia się w krótkowzroczności. Unikanie rozwiązywania realnych problemów spowodowana tymczasowymi i osobistymi lub grupowymi interesami świadczy o niewyobrażalnej nieodpowiedzialności, głupocie i niedojrzałości. Politycy, dziennikarze, osoby mniej lub bardziej publiczne ignorujące zmiany klimatu, zanieczyszczenie środowiska, susze i powodzie, problem nienawiści i dyskryminacji, problem braku kultury i odejścia od standardów debaty publicznej, kryzys w służbie zdrowia, kryzys w systemie edukacji, utrata zaufania… Te zachowania są nam tak bliskie i często możemy je zobaczyć na każdym kroku. „Węgla starczy na 200 lat, a Polska ma znikomy udział w światowej emisji CO2 ” – to także świadczy o tym, że ktoś zapomniał co to znaczy SOLIDARNOŚĆ. Poza tym, Ci, którzy boją się mówić czy wprowadzić odważne zmiany całkowicie abdykowali i wypisali się z możliwości powrotu na właściwą ścieżkę.

Recepta

Wszechogarniająca życie społeczne pycha, rozrosła i przerażająca stała się wykładnikiem naszych myśli i obaw. Pycha, która stała się tyranem i uwięziła nas w sposób cichy i niezauważony. Wytykanie błędów innym nie jest lekarstwem. Pozostaje spojrzeć w lustro i samemu zadać sobie pytanie o własną pychę. Poza tym jest też nadzieja. Powrót do idei solidarności, nie w tej absurdalnej formie odnoszącej się do poświeceń jednostek dla ogółu, ale pomocy poszczególnych osób dla innych. Społeczna solidność buduje i przemienia. Pozostaje tylko dodać, że świat nie zmieni się sam, musimy mu w tym pomóc! Mam nadzieję, że teraz pytanie „czy stoisz po właściwej stronie” nabierze nowego znaczenia.