Dewastacja systemu edukacji

Reforma systemu edukacji minister Anny Zalewskiej to jedna z najbardziej i najszerzej krytykowanych reform, które przeprowadził rząd PiSu. Z tą skalą krytyki mogą się równać tylko ustawy o Trybunale Konstytucyjnym i reforma sądownictwa. Jednak to reforma systemu edukacji posiada coś w sobie wyjątkowego – nie ma żadnego, nawet najbardziej absurdalnego uzasadnienia.

Edukacja

Zanim zaczniemy analizę działań minister Zalewskiej warto przeanalizować stan edukacji przed reformą. Można go podsumować jednym zdaniem: nie jest idealnie, ale to już dobry start. Poziom w polskich szkołach był bardzo wysoki, a szkoła każdego kolejnego etapu edukacji była bardziej sprofilowana. Można oczywiście wymieniać także wady: zbyt małe przywiązanie do analizy i dyskusji i zdecydowanie zbyt duży nacisk na zdobywanie wiedzy, często absurdalnej. To były rzeczy, które można było stopniowo naprawiać. Nie wymagały one gwałtownej interwencji i wywrócenia systemu edukacji do góry nogami.

Reforma

Jakie argumenty mogą mieć zatem zwolennicy obecnej reformy edukacji? Jednym z podstawowych argumentów za jest zmiana struktury systemu edukacji, która jest de facto głównym elementem tych zmian. Ośmioletnie podstawówki to jednak nie jest rozwiązanie idealne, ponieważ gdyby tak było to absurdalnym działaniem byłoby tworzenie gimnazjów. Prawdą jest natomiast, że oba rozwiązania posiadają zarówno wady i zalety. Pisałem o nich w artykule z cyklu „moja wizja”. Chociaż prywatnie jestem zwolennikiem systemu gimnazjalnego, to absurdem byłoby przywracanie z powrotem gimnazjów. Takiego postulatu, na szczęście, nie forsuje żadna siła polityczna.

Jeszcze jeden argument może przemawiać za reformą systemu edukacji – zmiana programów nauczania, przedmiotów oraz siatki godzinowej. Te jednak również budzą zastrzeżenia. Jednym z największych zarzutów skierowanych zarówno do „starego” jak i „nowego” systemu edukacji jest przeładowanie podstaw programowych, za duży nacisk na wiedzę, brak czasu na analizę i dyskusję. Każdy przedmiot  trzeba analizować osobno, wymieniać poszczególne problemy i je rozwiązać. Problem polega na tym, że już czas najwyższy aby zajęli się tym eksperci, a nie politycy. O programach nauczania mogę się wypowiadać tylko jako uczeń. Każdego zdenerwuje chyba przestarzała i nieadekwatna lista lektur, czy patrząc szerzej na przedmioty brak dyskusji, o którym wspominam po raz trzeci w tym artykule.

Na tym kończą się wszystkie wątpliwe zalety reformy minister Zalewskiej. Podstawowym problemem jest podwójny rocznik i brak miejsc w szkołach. Według obecnych danych i szacunków w pierwszym etapie rekrutacji w całej Polsce do szkół średnich nie zakwalifikowało się łącznie aż kilka tysięcy uczniów. Wczoraj (16.07.2019) pojawiły się dane z kolejnych miast, które wcale nie wyglądają optymistycznie. „Rekrutacja uzupełniająca, cały dzień płakałam” – pisze w wiadomości do mnie absolwenta gimnazjum. Chociaż liczba niezakwalifikowanych może się zmniejszyć po drugim etapie rekrutacji, ale o jej wyniku dowiemy się pod koniec sierpnia. W każdym razie, nawet jeżeli dla wszystkich chętnych znajdzie się miejsce, to oznacza to wiele niedogodności – dojazd uczniów do odległych szkół i niepotrzebny stres przy samej rekrutacji. Można podważać tę wadę pisząc, że „nie wszystkie marzenia się spełniają” czy „ale straszne, że ktoś się nie dostanie do wymarzonej szkoły”, ale osoby takie wykazują się nie tylko skrajnym chamstwem, niekompetencją i brakiem znajomości problemu.

Ministerstwo jednak deklaruje, że problemu nie ma, a reforma miała okazać się skuteczna i korzystna dla systemu oświaty. Szkoda, że w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Trudno o lepszy przykład populizmu. Całość odpowiedzialności zwalana jest na samorządy, które w znaczącej mierze poniosły koszty reformy edukacji. Przez to, że to właśnie organy samorządowe poniosły ogromne i w znacznej mierze niepotrzebne koszty zmian, mogą nie być zrealizowane ich obietnice wyborcze. Co ciekawe znaczna część włodarzy miast nie należy do PiSu. Czyżby PiS próbował odebrać po cichu możliwość realizacji obietnic swoim politycznym konkurentom?

Co więcej, podwójny rocznik niesie za sobą nie tylko problem braku miejsc, ale także przeładowania szkół. W niektórych regionach klasy zostaną znacznie zwiększone, a to na pewno nie sprzyja rozwojowi uczniów. Dodatkowo przeładowanie szkół nowymi klasami oznacza także wprowadzenie systemów dwuzmianowych. W najlepszym wypadku uczniowie jednego dnia będą zaczynać lekcję o siódmej rano, a kończyć o trzynastej, a następnego dnia zajęcia zaczną się od dziesiątej i skończą po siedemnastej. Jak pokazują badania naukowe, zbyt wczesne i zbyt późne lekcje są bardzo niekorzystne dla uczniów. Jeszcze gorzej wypadają zmiany godzin nauki. To jest niestety  rzeczywistość wszystkich uczniów, w tym także moja.

Warto zaznaczyć także, że podwójny rocznik to nie problem tylko tego roku. Szkoły będą przeładowane przez następne trzy lata. Co więcej absolwenci gimnazjum, którzy wybrali technikum spotkają się na studiach z absolwentami ośmioletniej podstawówki, którzy poszli do liceum.

O reformie negatywnie wypowiedziała się Najwyższa Izba Kontroli, co potwierdza jedynie tezę, że była to dewastacja systemu oświaty.

Czy zmiany dało się przeprowadzić lepiej?

  • Tak – można było rozłożyć kumulację roczników na dwa lub więcej lat. Wystarczyłoby dla jednego rocznika zostawić możliwość wyboru pomiędzy „starym” i „nowym” systemem.
  • Tak – podstawy programowe mogłyby być napisane lepiej, wraz z konsultacjami w środowiskach uczniów nauczycieli i rodziców.
  • Tak – można było zorganizować „okrągły stół edukacyjny” przed reformą edukacji. Ten w obecnej formie nie zrobił nic.
  • Tak – można było po prostu ulepszać stary system, a nie próbować zrobić nowy od podstaw.

Co zmieniła reforma?

W artykule starałem się wymienić wady i zalety reformy. Podsumowując reforma edukacji zmieniła głównie strukturę szkół. Zmieniono także podstawy programowe, ale w tym aspekcie zmiany są neutralne lub negatywne. Nadal nie rozwiązano problemów, które po krótce opisywałem już wcześniej w artykule z moimi postulatami do systemu edukacji oraz w filmie o strajku nauczycieli. Problem niskich płac również nie został przecież rozwiązany. Coraz mniej osób chce pracować w oświacie, a zarobki w tym zawodzie są niskie. Warto zaznaczyć także, że pensje nauczycieli należy porównywać z pensjami osób z podobnym wykształceniem.

Po co ta reforma?

To pytanie to jedna z największych zagadek. Na pierwszy rzut oka ta reforma podważa całkowicie metodę logicznej analizy, według której żaden polityk nie chce zniszczyć Polski (zobacz film). Natomiast przyczynianie się mniej lub bardziej przypadkowe do destrukcji, tak ważnej dziedziny działań państwa, może mieć różne powody. Najczęstszymi są korupcja czy zwykła pazerność. Tutaj nie ma jednak żadnych przesłanek,  aby analizę prowadzić w tym kierunku. Co więcej, korupcja czy pazerność w przypadku systemu edukacji nie mają racji bytu. Winy obecnego stanu systemu edukacji należy bardziej szukać w niekompetencji byłej minister Anny Zalewskiej lub populistycznej pogoni za realizacją obietnicy wyborczej.

Bartosz Wojciechowski, 17.07.2019

Cały artykuł starałem się napisać jak najbardziej obiektywnie, ale jak zawsze jest on moją opinią i moją analizą. Zapraszam do pisania swoich opinii  i przemyśleń w komentarzach i na mediach społecznościowych.

 

Źródła:

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/rekrutacja-do-szkol-jak-wyglada-sytuacja-uczniow-w-wojewodztwach/dn2w4mj

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,24963646,rekrutacja-2019-2020-ilu-uczniow-nie-dostalo-sie-do-zadnej.amp

https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/reforma-oswiaty-w-czesci-sfinansowana-przez-samorzad.html

https://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/598502,reforma-edukacji-raport-nik-zalewska-podwojny-rocznik.html